*Uśmiechnął się i podniósł ręce do góry pokazując swoje Eagle-y.* Tak bez nakazu? Nie sądziłem że mnie tu znajdziesz. *Złączył dłonie i dotknął ziemi która momentalnie popękała, fala gruzu zmiotła Laza i wyrzuciła go na ulicę. Mateso wyjął pistolety i wyszedł na ulicę za nim.*
Offline
*Zasyczał z bólu chwytając się za prawą dłoń. Dwie czerwone plamy wykwitły na niej w jednej chwili. Schował broń z powrotem i wyciągnął lewą rękę w bok. Z ulicy, robiąc tam wgłębienie, wyrosła włócznia. Zrobił nią kilka kółek w powietrzu.* Czego chcesz? Bo jak sądzę nie chcesz mnie zabić. Tamtym razem byłeś brutalniejszy. *Przypomniał sobie jak Laz przebija go szablami i wysadza w powietrze kanał w którym walczyli.*
Offline
*Zaśmiał się pod nosem.* Zawsze dostarczałeś mi dużo rozrywki. *Wyciągnął oba ostrza z pochew.* Tak, mam propozycję. Zostaniesz państowym alchemikiem i będziesz mi pomagał. *Uniósł obie klingi.* Oczywiście możesz też wybrać śmierć, ale znając cię wybierzesz to pierwsze.
Offline
*Wrócił do środka. Podniósł z ziemi na wpół pustą flaszkę i włączył telewizor. Korzystając z nieobecności barmana założył nogi na blat baru i wyciągnął parę banknotów z kasy. Przeliczył. 100 Alkmarskich Koron, na razie wystarczy. Pociągnął łyk wódki i zaczął jopić się w telewizor.*
Offline